poniedziałek, 14 stycznia 2013

Podróz :)

A zatem w niedziele 13.01.13 o godzinie 8.00 mieliśmy wyruszyć do Dusseldorfu, gdzie mamy spędzić najbliższe 3 miesiace albo i lepiej. Adas Dzielny W wstał rano, azeby najlepiej jak potrafi spakować bagaże, ktorych jak sie okazalo i jak sie mozna bylo spodziewac niestety nie bylo malo. W tak zwanym miedzy czasie okazalo się, ze samochod nie odpala (tadaaaam), na szczescie szybki telefon do Cezarego Wspaniałego Z uratowal sytacje. Dwa kable, chwila moment i Mazdolina odpalona. Jeszcze tylko buzi, pozegnania, taknkowania i mozna ruszac. Droga do naszgo wybawienia czyli autostrady trudna, pełna błotka, śliskości i padającego śniegu.


Na szczęście autostrada czarna, takze Adam swoim nerdowskim umysłem wykalkulował ze jak bedziemy jechac 120/h bedzie git i spalanie git. 




Trasa podczas tego tysiaca km byla rozna dlateguz zamisat 10 godzin jechalismy 12 :) 





Pierwszy znak, ze jedziemy w dobrą stronę :] 




Tu juz zbliżamy sie do granicy. Byliśmy bardzo ciekawi jak wyglada 




Jest i ona!!! :D




Pierwsze bardzo niemieckie zdjecie na nowym lądzie 




I juz czypasmowa autostrada co niektorych wprawiło w zachwyt i 140 na liczniku widniało ku mojemu przerazenieniu :]




a to zdecydowanie najmilsza część podrózy :) sonko 





Gdzies w Niemczech jakies 100 km przed Dusseldorfem, musielismy zatankowac, samochod juz nie odpalił :) Na szczescie kilka minut wczesniej zaczepil mnie miły pan Polak, który pozniej widzial, ze nie mozemy ruszyć, wiec nas popchnał i Mazdolina zaskoczyla!! Takze moj zaladek po maksymalnym skurczenniu przez ten stres wrocil do normalnych rozmiarow i nstepne 100 km juz tylko zastanawialismy sie jak staniemy zeby pozniej odpalic i jak wymienic akumulator na nowy :] Z tego miejsca chcialabym serdecznie pozdrowic srodkowym palcem grupe polaczkow wpieprzajacych kielbase pod smietnikiem, ktorzy bardzo byli rozbawieni faktem, ze z panem milym Polakiem pchamy samochod. Podczas podrozy dostalismy informacje, ze kolejny mily pan na naszej drodze, ktory mial wynajmowac nam miekszanie wcale taki mily nie jest, bo sie rozmyslil. Na szczescie firma szybko znalazla cos innego. Nasz cudowny gps nie byl przygotowany na nowy adres (Heinrich-Heine Aalle 21) wiec mielimy w sumie spory problem, ze znalezieniem naszej mety, na jakies 10 zapytanych (oczywiscie przez Adasia) osob zadna nie wiedziala gdzie nr 21 sie znajduje :) Skontaktowalismy sie z naszym lacznikiem (sympatyczna Kamila), ktory dotarl na miejsce okazalo sie ze jestesmy bardzo blisko :) samochod nawet tez udało nam sie na chwile postawic blisko, ale i tak bylo to za daleko zwazyszy na ogrom bagazu, ktory mielismy z mojej winy. Szybko pozałowalam ilosci jakie wzielam i tym razem wielkie z całego serca podziękowania dla Mamy Marysi ze nie mielismy drugiego pudla :) Szybkie fotki mieszkania, perspektywa nie zachwyca, ale liczy sie fakt jo :] 


Nasza sypialnia (prosze zwrocic uwage na piekne zaslony ) 




wiadomka 




Salon, gdzie bedzie spal nasz kolega, ktory z nami mieszka przez 2 tygodnie. Pierwotnie mialy byc dwie sypialnie, dwie lazienki i salon a jest wszystko pojedyncze.... 




i kiczyn, w ktorej nie ma prawie nic :] 




Tak mniej wiecej minął ten najtrudniejszy dla nas dzien. Z góry przepraszam za jakos zdjec, słowa pisanego i kolorystyke na blogu, ale jeszcze nie ogarniam :] Nie wiem jak bedzie z systematycznoscia pisania i przede wszystkim czy bedzie o czym, ale jestem/smy dobrej mysli :) 


Peace M

1 komentarz:

  1. No, no ! - jestem pod wrażeniem jak Maryś korzysta z nowych technologii - brawo Adaś!

    OdpowiedzUsuń